wtorek, 6 października 2009

dzień 1, zokrętowanie

Postanowiłam napisać pamiętnik z nurkowania gdyż internetu tu nie ma, a pewnie będzie się dużo działo i nie sposób wszystko zapamiętać. Maxowi tak nudzi się na łodzi, że postanowił się wtrącić do pisania i naniósł poprawki;)Do Cairns udało nam się przybyć bez problemów. Wspomnianego wcześniej wschodu słońca na plaży w Sydney nie było. Wstaliśmy trochę za późno, były korki na autostradzie, no i niebo było zachmurzone więc nie było czego oglądać;) Ale wyszło dobrze bo na lotnisku był meksyk. Generalnie kulturalny, ale kurnik jak etiuda w wawie:)
W Cairns zawitaliśmy od razu do Taka Dive, gdzie odprawiliśmy się na nurkowanie i zostawiliśmy bagaże. Wyruszyliśmy na miasto. Na drodze stanęło nam centrum handlowe, ale przydało się na drobne zakupy jakie mieliśmy w planach przed nurkowaniem. Potem przeszliśmy przez miasto do samej nadmorskiej promenady. To miasto jeszcze bardziej niż te mijane wczoraj przypomina Stany. Generalnie nie jest ani ładne, ani nie dzieje się tu nic ciekawego (ale to jeszcze obczaimy po powrocie z nurkowania), nie ma też plaży, tylko jakieś bagna (setki metrów błota po odpływie). Jest tylko punktem wypadowym na rafę. Co chyba wystarcza ;) No i czuje się tu wakacje. Jest super ciepło, nad morzem wieje wiatr i pachnie słodkim lenistwem. Niestety nasz pobyt tutaj daleki jest od wakacji... Max się nie zgadza z tym komentarzem!





Zaokrętowaliśmy się ok. godziny 16.00 na naszej łodzi Taka. Powitała nas bardzo miła i szalenie wesoła ekipa. Pierwsze wrażenie było takie, że poza nami nie ma żadnych obcokrajowców. Potem okazało się, że są, ale wszyscy z krajów angielskojęzycznych (poza Rudim z Holandii który wygląda prawie jak Borat tylko jest blondynem). I dopiero na briefie wyszło, że kilku innych się znalazło, ale nikogo z Polski poza nami nie ma. Jest nas około 26 osób plus jakaś 10-osobowa załoga, równie międzynarodowa, jak uczestnicy. Zapowiada się super, ale... robimy AOWD więc czeka nas trochę nauki (Max właśnie czyta o nocnym nurkowaniu i ma mi wyłożyć w skrócie:) Nasza książka ma prawie 400 stron, nie ma mowy by przez to przebrnąć! Z jeszcze jednego powodu daleko temu do wakacji: jutro o 7.00 śniadanie... I tak codziennie. Dobrze, że jedzenie jest rewelacyjne, bo inaczej ciężko by było wstać;) Poza tym jutro mają sprawdzić nasze umiejętności i czekają nas trzy ćwiczenia, w tym moje ulubione: zalewanie maski:( Chyba mam stresa (miciek jak zwykle przesadza). Okazało się także, że niekoniecznie się tu pływa z przewodnikiem. Takowy tylko na życzenie ale nie ma z tym najmniejszego problemu bo na łodzi nurkują wszyscy łącznie z kucharzem. Czy ktoś zrobi przyśpieszony kurs z nawigacji?! Generalnie raczej będzie intensywnie: jutro 4 nurkowania, po ok. 60 minut każde. Ubieranie i rozbieranie się zajmuje około godziny, briefing przed każdym nurkowaniem ok. 30 minut. Czy doba nam wystarczy?:) Mamy też jutro dwa z pięciu nurkowań kursowych: fotografia podwodna oraz nurkowanie nocne. To ostatnie będzie zapewne mocnym przeżyciem, gdyż żadne z nas tego jeszcze nie doświadczyło.



Buja, trochę buja... Ale miejmy nadzieję, że będzie dobrze. Trochę mocnej zaczęło bujać... Mamy swoją dwuosobową kajutę, o dziwo z prywatną łazienką, chociaż takowej nie bookowaliśmy. Ale się nie buntujemy:) Jest bardzo przyjemny „salon” gdzie spotykamy się na briefingi, obżeramy się i wysłuchujemy co nam wolno na pokładzie, a co nie. Prysznic: tylko 3 minut:) Pora spać... Podobno jak tak buja, to tak, jak by się zasypiało na hamaku. Zobaczymy:)
Miciek narzekał, narzekał i zasnął jak zabity. A ja po jednej aspirynce niestety przeżywałem odlot na jawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz