wtorek, 6 października 2009

dzień 2, nujkowanie

No i po pierwszym zejściu. Nie było tak źle, nawet ćwiczenia przeszliśmy bez problemów. Ja trochę ściemniłam z zalewaniem maski, przyznam się szczerze;) A potem już był tylko spacer pod wodą.. masa kolorowych rybek, piękne rafy, już wiemy dlaczego nazwano ją Great Barrier Reef... Maxowi jeszcze mało:)(bo powietrze się Basi z nerwów szybko skończyło). Ale za pół godzinki kolejny briefing i kolejne zejście.





Koniec dnia pełnego wrażeń. Tylko spanie się marzy. Drugie nurkowanie było również na Code Hole i pierwsza jego część obejmowała Cod Feed czyli karmienie Potato Fish, ogromnych niegroźnych żarłoków. Niesamowite przeżycie jak takie olbrzymy przepływają obok.







Potem ja zaliczałam podwodną fotografię z Alisterem, a Max popływał z jego kumplem z Angli - Davem. Na kolejnym zejściu przy Two Towers - miejscówka była niesamowita – jak sama nazwa wskazuje dwie olbrzymie wieże rafy – czad! - była zamiana i Max zaliczał fotografię. Efekty sa niezłe i jesteśmy bardzo mile zaskoczeni możliwościami Lumixa FT1. Generalnie jest pięknie: duże ryby, duże ławice, kolorowe ślimaki i różne inne cuda. Do tego kucharz robi cuda:) Po prostu każdy posiłek to uczta i jedno wielkie obżarstwo – zobaczycie po powrocie;)







Po kolacji było ostatnie nurkowanie na Pixie Reef - nocne nurkowanie, wcale nam się nie chciało (Max: mi się bardzo chciało). To takie głupie skakać w czarną otchłań. Szczerze, ja z tego funu nie miałam. Wszystko jest szare, święcą ci po oczach (bo w naszej grupie to sami tacy wyjadacze tego sportu;), niewiele widać i tylko szukasz małych niebieskich sticków twojej grupy by się nie zgubić. Do tego Max nie mógł zejść, bo przy schodzeniu bolało go ucho i nie mógł go przedmuchać, no i ja załapałam stresa, bo nie lubię schodzić bez niego. Było też zimno całkiem. Cztery nurkowania na dzień to inaf. Ale kolejne nurkowanie, drugie z pięciu, do AOWD zaliczone. Jutro robimy deepa, czyli schodzimy do 30 m. (teraz możemy tylko do 18) i potem już będziemy mogli schodzić do 30 na nurkowaniach tutaj. Jutro także największa atrakcja. Płyniemy na Osprey Reef – karmić rekiny:) Jutro już nie będzie widać ani kawałka Australii, nie żeby teraz było ją widać, jakieś pojedyncze wyspy, ale po drodze na otwarty ocean ma podobno bujać... Zeszłej nocy spało się nieźle:)
Na szczęście w nagrodę za nocne nurkowanie był deser: lody waniliowe z gorącym ananasem i gorącym sokiem cynamonowym. Niebo w gębię;) No i był pokaz filmu Ryana, który podąża za nami i uwiecznia nasze zmagania. To dopiero pierwszy dzień nurkowy, a już było co oglądać:) Film był niesamowity i byliśmy w szoku, że rafa, która w realu z rybami wygląda niesamowicie, na filmie może wyglądać jeszcze lepiej:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz