poniedziałek, 26 października 2009

jucy baby się rozmnożyło

No i znowu pada;) Wrzuciliśmy już na totalny luz i to nic, że spędzamy całe popołudnie w samochodzie grając w karty, a za oknami i chmurami piękne góry, niestety dziś nie dla nas, bo leje niesamowicie.

Jesteśmy w okolicach Mt Cook / Aoraki, czyli najwyższego szczytu i przy okazji najwyższych gór w NZ. W Queenstown dołączył do nas Sulimek z Mel i teraz włóczymy się razem. Mamy prawie takie same samochody, więc niezła z nas drużyna;)

We fiordach zaliczyliśmy najlepszą część Kepler Track (Killer) czyli weszliśmy sobie na najwyższą tam górkę 1472 m na Mt Luxmore. Ambitnie postanowiliśmy wejść i zejść w jeden dzień, więc zmasakrowaliśmy się trochę tym 12-godzinnym trekkingiem. Na kolejny dzień zapowiadali znowu deszcz, a nam się nie chciało moknąć, woleliśmy się zmęczyć;) Kolejnego dnia już w czwórkę wybraliśmy się na rejs po Milford Sound. Podobno tak właśnie powinno być we fiordach: deszczowo i pochmurno, bo wtedy po skałach spływają setki wodospadzików. Ładnie to wygląda, ale zdecydowanie jak nie pada ci na głowę;) Ponieważ pogoda miała być coraz gorsza, to odpuściliśmy sobie Milford Track, gdzie nadal coś tam marudzili o lawinach. Choć chyba przesadzają tutaj troszkę z tym zagrożeniem.

Uderzyliśmy wspólnie w rejony Mt Cooka z zamiarem popływanie na Tasman Glacier, ale z powodu deszczu anulowali tripa więc poczekamy sobie do jutra.


taka sobie fotka z życia codziennego

Internet działa tu beznadziejnie więc chyba więcej fot nie wrzucimy na razie. Trzeba wrócić do cywilizacji;)

1 komentarz:

  1. Hej!

    No to widze ze Wam Nowa Zelandia nie odpuszcza. Musicie tu przyjechac raz jeszcze kiedys na przyklad w marcu...

    Pozdrawiamy Was i zyczymy mimo wszystko pieknej ostatniej prostej Waszej podróży!

    M&M

    OdpowiedzUsuń